Czy prostota może wyrażać jednocześnie potrzebę dandysowskiej ekspresji?
Oczywiście, że tak.
Wszak to osobowość nadaje wyjątkowość każdej materialnej formie!
Suknia/giezło bez ozdobników (typu krajka czy haft) powstała na potrzeby własne.
Krój składający się z dwóch klinów (dekolt w łódeczkę), szyta ręcznie z lnu (szwy historyczne) lnianą nicią.
Wykrój taki jest ogólnodostępny, prezentowany już wcześniej przeze mnie i w innych źródłach (fora, blogi, strony itd.), tak też nie będę ponownie go publikowała.
Za to chciałabym napisać kilka istotnych wskazówek, które ułatwią uszycie, a także pozwolą, by suknia/giezło prezentowała się dobrze na osobie.
Aby suknia nie była za szeroka i nie wisiała na nas jak przysłowiowy "wór pokutny", wymiar - szerokość - odmierzamy "od biustu" plus zakładka na szew, wówczas przednia część układa nam się ładnie na biuście (idealnie opina), tył jest ładnie rozłożony. Do tego ważna jest pozycja wszycia rękawa, a dokładnie wymierzenie jego szerokości, tak by doszyte kwadraty kończyły się punktowo na wysokości biustu. Te niby drobne niuanse w odległościach, powodują, że suknia leży na nas korzystnie i mamy zarysowaną talię. Kiedy omotamy się krajką czy też paskiem, w rezultacie tego działania zyskamy po prostu zgrabną sylwetkę niezależnie od typu figury (mniej lub bardziej obfitej).
Zdaję sobie sprawę, że wczesne suknie nie są zbyt wyszukane w porównaniu późniejszych epok, wówczas stawiano przede wszystkim na wygodę.
Całość stroju dopełnia tym razem fikuśnie uwiązany, wcześniej uszyty i prezentowany czepek z Jorvik.
fot. Marek Supruniuk