1/07/2016

Wiedza dawniej, a dziś ...

Dawniej, kto miał wiedzę, miał i władzę. 
Wiedza była czymś tajemniczym, czymś, co wyróżniało danego człowieka wśród pospolitego ludu, a zarezerwowana była dla elit klas rządzących, arystokracji czy bogatego mieszczaństwa oraz duchowieństwa.
W XIX wieku ruszyła powszechna idea zlikwidowania analfabetyzmu, umożliwienie nauki masom dotychczas nie mającym takiej sposobności. Świat ruszył z rewolucją przemysłową i nie można było już trzymać wiedzy tylko dla wybranych grup, wiedza potrzebna była również prostemu robotnikowi i chłopu, który wyzwolił się z niewoli pańszczyźnianej.

Wielki pisarz rosyjski Lew Tołstoj ze swojej inicjatywy założył szereg szkół dla chłopskich dzieci, napisał również elementarz do nauki. 
Nasza rodzima pisarka Maria Konopnicka ma swój ogromy wkład w upowszechnianie nauki i zwracanie uwagi na problemy i ograniczenia intelektualnie, jakie niesie za sobą brak wiedzy. Pamiętacie może "Janka muzykanta" - jak głupota doprowadziła to zniszczenia samorodnego talentu wiejskiego dziecka.
Rozwój cywilizacyjny i przemysłowy wymusił zmianę podejścia do kwestii powszechności wiedzy. Nauka pisania czy czytania, liczenia stała się wymogiem, a nie luksusem dla wyższych sfer.

Wyobraźmy sobie jakie niezwykłe dla ludzi z dawniejszych wieków były choćby przedmioty codziennego użytku, zwierzęta, starożytne dzieła sztuki, egzotyczne owoce czy tez aromatyczne przyprawy przywożone z odległych zakątków czy też kolonii.
A wreszcie jak bardzo podniecające były wszelakie publikacje książkowe, które opisywały inne kręgi kulturowe. 



Dla współczesnego człowieka wydaje się to śmieszne, bo cóż prostszego jak kliknąć w internet i za kilka sekund mamy właściwie wszystko na linii wzroku.
Co więcej, mamy tak ogromy wybór informacji, że nie musimy pędzić do biblioteki czy księgarni po książkę. Bo właściwie to już nam się nie chce czytać grubych objętości i przyzwyczailiśmy się do krótkich "a la pigułka" informacji. Co gorsza, przestaliśmy interesować się światem, bo świat zamknął nam się do wąskich kręgów "myślowych" - nazwijmy ich "stricte praktycznych".

Czy książka to przeżytek? Czy wnikliwe i drobiazgowe wchłanianie wielotematycznej wiedzy to współczesny zbytek, strata pędzącego zawrotnie czasu?
Mam nadzieję, że nie!

Ale cofnijmy się do XIX wieku czy też na początek XX.

Kiedy byłam małą dziewczynką uwielbiałam wertować pewną książkę, którą później podarował mi tato. To pozycja pt. "Człowiek" ks. dr Platza, wydana tuż pod koniec XIX wieku. Jest kompendium wiedzy - jak na owe czasy - o człowieku, jego rasach, ludach itd.
Pamiętam jak z wypiekami na twarzy czytałam o ludożercach z Nowych Hybrydów, owłosionych ludziach z Indii Wschodnich czy też szczegółowym opisie jakże wówczas popularnej teorii Darwina o pochodzeniu człowieka. 




Mogę sobie tylko wyobrazić jak fascynująca była ta pozycja dla osoby tamtej daty. Jak bardzo mocna mogła wpłynąć na jego ówczesny światopogląd. Być może była wręcz szokująca i wręcz niewiarygodna.

Boleję, kiedy widzę jak wyrzuca się się książki na śmietnik czy makulaturę.I właśnie na takim śmietniku znalazłam książkę z początku XX wieku w języku angielskim pt." The Book of Knowledge" pod redakcją Mee i Thompsona. To dziecięca encyklopedia wiedzy na różne tematy. Od bardzo poważnych do rozrywkowych. Dla dziecka z tamtego okresu musiała stanowić coś fascynującego, coś co dziś może przyrównać do przeglądarki internetowej. Była swoistym okienkiem na świat.




Zastanawiam się czy my współcześnie umiemy docenić wartość wiedzy, czy szanujemy tych, którzy ją posiadają i nam przekazują.Czy tylko wysokie technologię dziś są synonimem wartościowej i jedynie przydatnej wiedzy ...?
A co z książkami? Przetrwają w swej "papierowej" formie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz